wczoraj rektorzy PW i SGH odcięli się od smoleńskich prac profesorów swoich uczelni.
zrobiłem podsumowanie obu profesorów na podstawie ich zeznań, żeby uzasadnić, że oświadczenie rektorów ma uzasadnienie. proszę o merytoryczne uzupełnienie lub sprostowanie. na obelgi jestem odporny i proszę nie stosowaćargumentów: "a Lasek nigdy nie badał takiej dużej katastrofy" bo to zupełnie inny temat.
prof. Obrębski:
1 jest inżynierem budowlanym. zajmuje się wytrzymałością materiałów (i co mniej istotne mechaniką prętów cienkościennych) i to jest ok.
2 ostatni raz materiały wybuchowe (i pewnie jakieś wybuchy) widział w wojsku [stodoły z litości pomijam],
3 ma czelność czuć się kompetentny w sprawach lotnictwa bo składał modele, siedział w stojącym samolocie bojowym i wpatrywał się na skrzydła i silniki,
4 na uczelni nigdy nie zajmował się konstrukcjami lotniczymi, ani materiałami wybuchowymi
5 nie zna dokumentacji technicznej Tu-154
6 cytat: "nigdy nie badał żadnego elementu pochodzącego z miejsca na którym doszło do użycia materiału wybuchowego
7 w ZP występuje jako ekspert ze swojej uczelni w dziedzinach, którymi się nie zajmuje
8 w swoim referacie opisuje kawałek, który przyniósł nie wiadomo kto, nie wiadomo kiedy i gdzie znaleziony, nawet nie ma pewności czy to fragment Tu-154, nie mówiąc już o jego funkcji. Element, ten na dodatek leżał w palącej się trawie.
i ten pan, podpisujący się oczywiście jako prof. PW Wydz. Inż. Lądowej, we wnioskach końcowych swego referatu wali prosto w oczy "Bez wątpienia, wyrwanie tak silnie zniszczonego fragmentu konstrukcji było dziełem wybuchu wewnątrz sąsiadującej z nim większej części samolotu." Bez wątpienia!
Na konferencjach mówi, że "wszystko wskazuje na to, że przyczyną katastrofy była wielopunktowa, dobrze przygotowana eksplozja". Facet, który nigdy takiej eksplozji nie widział! i któremu "wygląda, że jest to element samolotowy"
i na deser: "ja nie wiem, jakie ślady zostawia wybuch trotylu, ale to musiał być wybuch, bo wybuch to gwałtowne spalanie"